Razem z Kasią
(klik) postanowiłyśmy jakiś czas temu, że napiszemy razem One – shota. Akurat
dziś wypadają walentynki, a że one-shot ten jest romansem, to wstawiamy go dziś
^^ Ten rozdział dodatkowy nie ma nic wspólnego z naszymi głównymi
opowiadaniami, które są u nas na blogach. Same wymyślałyśmy postacie. Ja –
główną bohaterkę, Carol, a Kasia – głównego bohatera, Lucasa. Sama treść
rozdziału jest inna u mnie, jak i u Kasi, a to dlatego, że założyłyśmy, że
wspólnie wymyślimy postacie, ale pisać będziemy same, żeby nie ograniczać
siebie nawzajem ^^ Dlatego zapraszam na bloga Kasi, przeczytać jej wersje ---> klik Skoro jesteśmy już na temacie Kasi, to jest ona moją stałą korektorką i dzięki niej moje rozdziały wyglądają już lepiej, niż na początku <3
Wypiszę Wam tu cechy (charakteru, jak i wyglądu), którymi kierowałyśmy się pisząc ten rozdział.
Wypiszę Wam tu cechy (charakteru, jak i wyglądu), którymi kierowałyśmy się pisząc ten rozdział.
Carol:
- towarzyska
- miła
- dobrze wychowana
- pewna siebie
- nigdy nie powiedziała złego słowa o nikim
- wyrozumiała
- ma takt księżniczki (zazwyczaj)
- drobna blondynka, o zielonych oczach
- ma starszego brata i młodszą siostrę
- towarzyska
- miła
- dobrze wychowana
- pewna siebie
- nigdy nie powiedziała złego słowa o nikim
- wyrozumiała
- ma takt księżniczki (zazwyczaj)
- drobna blondynka, o zielonych oczach
- ma starszego brata i młodszą siostrę
Lucas:
- zabawny
- aspołeczny
- mól książkowy
- nerd
- uwielbia sci-fi
- geniusz z fizyki
- robi się pewny siebie przy Carol
- wysoki brunet, o miodowych oczach
Mam nadzieję, że będzie się Wam miło czytało ^^
- zabawny
- aspołeczny
- mól książkowy
- nerd
- uwielbia sci-fi
- geniusz z fizyki
- robi się pewny siebie przy Carol
- wysoki brunet, o miodowych oczach
Mam nadzieję, że będzie się Wam miło czytało ^^
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Słyszałem plotkę… że umówiłeś się z naszą
przewodniczącą. Gratulacje, stary – powiedział Michael, jego najlepszy
przyjaciel, klepiąc go w łopatkę. Lucas mimowolnie zerknął na blondynkę, która
wypisywała na tablicy punkty dotyczące imprezy Hallowenowej. Jej długie blond
włosy spływały falami po ramionach. Miała na sobie szary sweter, spod którego
wystawał kołnierzyk białej koszuli i czarną spódnicę, kończącą się nad
kolanami. Zastanawiał się, gdzie ją zabierze. Rozmyślenia przerwało mu bliskie
spotkanie jego twarzy z blatem ławki. Siedzący przed nim Michael podciął mu
rękę, na której brunet opierał głowę.
- Rany stary, ale cię wzięło – powiedział jego
przyjaciel wyciągając się na krześle. – Naprawdę ją zaprosiłeś?
- Naprawdę. Dlaczego w ogóle uważasz, że nie
zrobiłbym tego? – spytał Lucas, pocierając swoją obolałą brodę.
- Bo jesteś raczej aspołeczny i gadasz głownie tylko
ze mną – blondyn wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste.
- Dzięki, że we mnie wierzysz, przyjacielu –
powiedział urażony Lucas.
- Oj, Lucuś, nie gniewaj się na mnie! – Michael
zrobił dziubek i zaczął zbliżać twarz do bruneta. Chłopak położył dłoń na jego
czole i go odepchnął.
- Lucas! – zawołała go przewodnicząca, stojąca przy
tablicy – Chodź, potrzebuje żebyś mi w czymś pomógł.
Lucas od razu się uśmiechnął. Uwielbiał, kiedy
wypowiadała jego imię. Miała taki melodyjny głos. Michael poruszył znacząco
brwiami i odprowadził przyjaciela wzrokiem. Szatyn podszedł do Carol i
zapomniawszy, że ma czarną bluzę, oparł się o tablicę. Blondynka odwróciła się
do niego i zawinęła swój niesforny kosmyk za ucho. Zagapił się na nią.
- Jak myślisz, wystarczy tyle co do tej imprezy? –
spytała, patrząc na niego. Lucas otrząsnął się i zerknął na tablice.
- Tak. Odwaliłaś świetną robotę – potwierdził pewny
swego, kiwając głową. Tak naprawdę nie przeczytał nawet jednego słowa. Był zbyt
rozproszony jej obecnością. Była taka drobniutka. Lucas był wyższy od niej o
ponad 15 centymetrów, więc chłopak czuł się przy niej tym bardziej jak
wielkolud.
- Dziękuję – powiedziała, uśmiechając się – Mam
pytanie… Twoja mama będzie mogła się zając cateringiem?
- Jasne – odpowiedział bez namysłu, ale wiedział, że
jego matka się zgodzi. Schował rękę do kieszeni, udając wyluzowanego.
- Super! – klasnęła w dłonie i odwróciła się do
tablicy, zapisując szybko jego imię i nazwisko przy jednym punkcie. Chłopak
chciał już wrócić do ławki, bo poczuł się już niepotrzebny, ale blondynka go
zatrzymała pytaniem:
- To gdzie
jutro idziemy?
Zaskoczyła go tym. Miał nadzieje, że sam do niej napisze
jak wróci do domu i coś ogarnie, a tu klops. Że też musiała zadać to pytanie
tak wcześnie. Lucas starał się zachować spokój, ale w środku panikował.
Rozglądał się po sali szukając jakiegoś pomysłu, ale nic, kompletnie nic nie
wpadło mu do głowy. Zerknął na Carol, która nie odwróciła twarzy od tablicy.
Kątem oka zauważył rumieniec na jej twarzy. To go, o dziwo, uspokoiło i szybko
znalazł odpowiedź.
- Niespodzianka. Dam ci znać dziś wieczorem, gdzie
się spotykamy.
Brawo Lucas! Zachowałeś spokój! – pochwalił siebie w
myślach i wrócił do swojej ławki. Jego duma nie trwała długo, bo zauważył, że
ma prawie całe plecy białe od kredy. Zerknął na blondynkę, która się lekko
uśmiechała i pomyślał, że się zbłaźnił. Jego pewność siebie momentalnie
zniknęła.
Carol zawsze była odważna i bezpośrednia, ale kiedy
Lucas zaprosił ją na randkę zabrakło jej języka w gębie. Musiała szybko się
opanować, żeby nie wyjść na idiotkę. Chodziła na randki zazwyczaj z
grzeczności, bo chłopcy często ją zapraszali, ale tym razem było inaczej.
Lucasa akurat lubiła. Nie wiedziała, czy to w sposób tylko przyjacielski, czy
romantyczny, więc randka była idealnym sposobem, żeby się tego dowiedzieć.
Niestety, od początku nie wszystko szło po jej myśli. Chłopak nie powiedział,
co będą robić, więc kiedy szykowała ubranie na randkę, miała nie lada problem.
Zazwyczaj jej adoratorzy od razu mieli wszystko zaplanowane, a tu klops.
- Niespodzianka, co… - mruknęła pod nosem, patrząc na
wszystkie ubrania, które leżały na jej łóżku. Nie wiedziała co założyć, a
poradzić mamy się nie mogła, ojca tym bardziej, bo byłaby od razu wypytywana. Młodsza
siostra to już w ogóle, bo od razu wypaplała by wszystko ojcu. Nie żeby ją
trzymał pod kloszem. Po prostu zacząłby wypytywać o wszystko. A jak dowie się w
ostatniej chwili, to da jej spokój.
Blondynka
złapała się za włosy, jakby chciała je wyrwać i opadła na kolana. Zamierzała
wyglądać idealnie, ale to było niemożliwe. Nie mogła się dostosować do miejsca,
bo nie widziała gdzie idą. Gdyby szli do kina, to pokusiłaby się o krótszą
sukienkę, a jak na spacer to założyłaby coś cieplejszego. Zastanawiała się, czy
Lucas też się tak denerwuje. Nie, to niemożliwe. Przecież jest facetem, a oni
się tak tym nie przejmują – pomyślała. W
końcu sam ją zapytał. Nawet nie miała pojęcia jak bardzo się myliła.
Kilka ulic dalej Lucas sprawdzał po raz setny
wszystko: pogodę, rozkład wszystkich autobusów, jakby coś poszło nie tak,
godzinę seansu w kinie, rezerwacje na stolik. Panikował strasznie, ale o dziwo
wszystko szło pomyślnie. Wysłał jej obiecanego SMSa z miejscem spotkania. Miała
być pochmurna pogoda, ale nie deszczowa, więc postanowił, że spotkają się
najpierw na starówce, w centrum miasta, skąd dojdą do kina. Nie było to
kino z popularnych sieciówek, które są
wszędzie. Carol potwierdziła, że będzie o trzynastej na miejscu, więc Lucas
mógł spokojnie zasnąć. Tymczasem blondynka jeszcze nie spała. Czekała, aż
wszyscy zasną, żeby mogła zakraść się do łazienki po żelazko i deskę do
prasowania. Przez to, że przymierzała tyle ubrań, jej strój, który wreszcie
wybrała, był cały pognieciony. Dopiero po drugiej poszła spać.
Kiedy u Lucasa wszystko szło jak po maśle, to u Carol
nic nie trzymało się planu. Lucas budzi się wypoczęty – ona ma wory pod oczami.
Chłopak zakłada przygotowane wcześniej ubranie – młodsza siostra Carol oblewa
ją niechcący sokiem pomidorowym. Na szczęście jej rodzice wyjechali z samego
rana w sprawach biznesowych, więc miała odrobinę luzu. Przygotowała sobie nowe
ubranie, zrobiła makijaż, włosy. Była praktycznie gotowa, ale przy wyjściu
zastała starszego brata. Był gorszy od ojca, jeżeli chodzi o nadopiekuńczość. W
jej stronę padła seria pytań; a gdzie, a z kim, a po co, a dlaczego itd. Zawsze
odpowiadała wymijająco.
- Wypuścisz mnie już czy nie? – spytała poirytowana.
- Jak powiesz, jak nazywa się ten koleś, z którym
wychodzisz.
- Dobra! – wywróciła oczami. – To Lucas Jursley…
- Jursley?! Taki z ciemnymi włosami, mniej więcej
taki jak ja, jeżeli chodzi o wysokość? – przerwał jej. Zaskoczona dziewczyna
pokiwała twierdząco głową. Jej starszy brat się uśmiechnął i powiedział;
- Nie mam więcej pytań, możesz iść.
- C-co? Znasz go?!
Chłopak pokiwał twierdząco głową;
- Taaa. Poznaliśmy się na zlocie fanów sci-fi.
Słyszałem, że chodzi z tobą do klasy. Nigdy nie wpadłbym na to, że umówisz się
z takim nerdem, jak on…
- Ty też jesteś nerdem, kochany braciszku –
powiedziała z udawaną słodkością w głosie.
- Dobra młoda, wypad, bo się jeszcze rozmyślę!
Lekko zszokowana dziewczyna założyła na siebie
kremowy płaszcz, wzięła prowizorycznie parasolkę i wyszła. W nocy padało, więc
na chodniku jak i ulicy było mnóstwo kałuż. Pech jej nie zostawił. Dosłownie
pięć minut drogi od domu i stało się TO! Wielka rozpędzona ciężarówa przejechała
tuż obok niej, zalewając brudną wodą z kałuży całą dziewczynę, od czubka głowy,
po jej nowe jesienne buty na koturnach. Blondynka stała przez chwilę w miejscu,
nie dowierzając co się właśnie stało. Pierwsze co zrobiła, to wyjęła telefon,
który na szczęście był w torebce, więc został ochroniony przed tą wielką,
brudną falą tsunami. Wybrała numer do Lucasa.
- Halo? – usłyszała jego głos w słuchawce.
- Hej Lucas, powiedz mi jesteś już może na miejscu? –
spytała, modląc się, że odpowie „nie”.
- Tak, a coś się stało?
Cholera.
- Wystąpiły małe komplikacje…. Ale będę! Spóźnię się,
więc usiądź sobie gdzieś… Na przykład w jakimś barze… Na starówce jest ich
pełno!
Po jego stronie, przez chwilę nie było nic słychać.
- Jak chcesz, to możemy to przełożyć…
W jego głosie słychać było zawód. Aż ukuło Carol w
serce. Wyobraziła go sobie, jak wraca sam, z miną zbitego psa. O nie! Nie
pozwolę na to! – pomyślała.
- Nie! Odrobinę się spóźnię, ale to nic. Dam ci znać,
kiedy będę już wychodzić z domu.
- Ale wszystko w porządku? – spytał z troską w
głosie.
- Tak, nic się nie stało. Opowiem ci, jak już się
spotkamy – powiedziała szybko i się rozłączyła. Zaczęła biec z powrotem do
domu.
***
Wpadła jak torpeda, zatrzaskując za sobą drzwi.
Zdjęła przemoczony płaszcz i buty, tuż przy wejściu i pobiegła prosto na górę
do łazienki. Wyglądała jak upiór. Rozmazany makijaż, włosy, całe poklejone i
brudne, ubranie też całe szarobrązowe. Jakby wybrała się popływać w bagnie.
Dodatkowo ten nieprzyjemny zapach…
Usłyszała pukanie do drzwi.
- Co się stało? – spytał jej brat.
- Prosta matematyka. Rozpędzona ciężarówka plus
kałuże na drodze plus ja, idąca sobie chodnikiem. Jaki jest wynik, Chris?
- To nici z wyjścia, co?
- Nie. Idę, tylko muszę się ogarnąć. Idź lepiej
przynieś mi moje ciuchy z pokoju. Leżą złożone na biurku.
Kiedy młodsza siostra zalała jej sukienkę sokiem
pomidorowym, Carol przymierzała jeszcze dwa stroje. Ten, który miała na sobie,
czyli granatowa spódnica, kończąca się tuż nad kolanami i jasnoniebieska luźna
koszulka, wydawał jej się bardziej odpowiedni, ale cóż… ciężarówka uważała
inaczej. W jej pokoju została letnia sukienka, która też się nadawała, gdyby
nie fakt, że jest jesień. Blondynka jednak miała już plan. Założyłaby do niej
dłuższe kozaczki i skórzaną, brązową kurtkę i było by jej w miarę ciepło.
Czekała, aż starszy brat przyniesie jej ubranie, a następnie przystąpiła do
działania.
Szybki prysznic, który nie był tak do końca szybki,
bo ciężko było pozbyć się tego brudu z włosów – zrobione.
Założenie sukienki – zrobione.
Szybki, delikatny makijaż, który pasuje do letniej
sukienki – zrobione.
Upięcie włosów – zrobione.
Wysłanie SMSa do Lucasa, że już wychodzi – zrobione.
Trafienie do autobusu bez szwanku, który zawiezie ją
prosto na miejsce spotkania – zrobione.
Wszystko szło dobrze… Gdyby nie oberwanie chmury! Na
szczęście Carol miała parasolkę, na nieszczęście Lucas jej nie miał! Biedy
chłopak, napisał do blondynki, że czeka na nią w kinie. Niestety, film na który
zarezerwował bilety, zaczął się już dobre pół godziny temu. Bawił się telefonem
na jednej z puf przed salą kinową cały zestresowany, że wszystko idzie nie tak,
kiedy ktoś zaskoczył go od tyłu. Odwrócił się, a tam pojawił się obiekt jego
wyczekiwania. Drobna blondynka, w krótkiej, brązowej skórzanej kurtce, sukience
w słoneczniki i kozaczkach po kostki, złożyła nagle ręce, jakby chciała się
modlić i ukłoniła się przed chłopakiem.
- Przepraszam strasznie, od rana jakieś problemy. Bo
widzisz najpierw siostra, potem ciężarówka – strzelała, jak z karabinu, ale
chłopak jej przerwał;
- Jaka ciężarówka?! – spytał poruszony. Carol się
wyprostowała i spojrzała na niego sowimi zielonymi oczyma.
- Jaka ciężarówka…? – powtórzyła pytanie.
- Tak, jaka ciężarówka? Co się stało? – powtórzył
zdezorientowany. Słowo ciężarówka kojarzy się z wieloma słowami, ale
najbardziej z wypadkiem. Blondynka była tak zdenerwowana, że kiedy zaczęła
przepraszać Lucasa, zapomniała, że miała już wymówkę, która nie mówiła nic o
ciężarówce. Nie chciała mu o tym mówić, bo
to było po prostu zawstydzające. Zaczęła się rumienić na samą myśl o
tym. Ci wszyscy ludzie, którzy później odwracali się za nią kiedy biegła do
domu. To było okropne.
- Powiedziałam ciężarówka? Ha ha ha… Miałam na myśli…
Zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Nic nie
znalazła, nic nie przyszło jej na myśl. Lucas wbijał w nią wzrok, swoimi
miodowymi oczami, przez co jej nogi zrobiły się jak z waty. Nie umiała kłamać,
za cholerę. Nie wiedziała kompletnie co ma zrobić. Szatyn wyczekiwał
odpowiedzi, a ona stała tam jak kołek. Co się podziało z jej pewnością siebie?
Kiedy Carol czuła jej brak, Lucas natomiast, był cały przepełniony pewnością
siebie, jak nigdy. Dziewczyna nie wytrzymała presji i wreszcie powiedziała
prawdę.
- No bo, już szłam sobie na przystanek i ni stąd ni
zowąd, nagle pojawia się rozpędzona do niemożliwej prędkości i przejeżdża koło
mnie. No i stałam na tym chodniku cała w brudna i mokra, nie wiedząc czy
płakać, czy się śmiać i potem zadzwoniłam szybko do ciebie, bo nie chciałam,
żebyśmy odwołali randkę, ale miałam nadzieje, że jednak nie jesteś na miejscu,
bo nie chciałam żebyś czekał, ale byłeś i poprosiłam cię żebyś poczekał, ale
byłam strasznie zła na siebie, bo…
- Wystarczy – przerwał jej, kładąc dłonie na jej
ramionach. Dopiero wtedy zauważyła, jak bardzo się trzęsie.
- Weź głęboki oddech i się uspokój. Nie rozumiem
czemu jesteś tak zdenerwowana. Takie rzeczy się dzieją. Zgadnij kto był u wuja
na wsi i skończył cały w błocie z nawozem? – starał się ją uspokoić. Nie był
dobry w uspokajaniu ludzi, dlatego zrobił to w czym był najlepszy – zaczął
żartować z samego siebie. Złapał ją za dłoń i pociągnął za sobą, kierując się
do plakatu z dzisiejszym rozkładem filmów. W normalnych okolicznościach nie
odważyłby się nawet tknąć jakiejkolwiek dziewczyny, a tym bardziej Carol, która
podobała mu się od dawna, ale poczuł, że musi coś zrobić. Uśmiechnął się pod
nosem i poczuł kolejny przypływ pewności siebie, kiedy zauważył, że ludzie
czasem na nich zerkają. Tak, ta cudowna istota, jest z nikim innym, jak ze mną!
– powiedział w duchu, cały czas się uśmiechając.
- Nie wiem – powiedziała po chwili, zdezorientowana.
- Ja! – odwrócił się do niej i wskazał na siebie
kciukiem – Musiałem spać na sianie w stodole, przez dwie noce, bo smród był nie
do zniesienia! Wysłali mnie tam z kocem, mówiąc: „Będziesz tam spać, dopóki nie
przestaniesz śmierdzieć jak placki Milki” – próbował naśladować czyjś głos, co
wyszło mu dosyć dziwnie. Carol się zaśmiała. Udało mu się! Gdyby mógł, to
zacząłby skakać z radości, ale wolał tego nie robić. Za dużo ludzi…
Poczuł, że dziewczyna już się rozluźniła, więc spytał
ją, na jaki chce iść film. Blondynka spojrzała na plakat i nie mogła doczytać
literek. Cholera! Z całego pośpiechu zapomniała założyć soczewek. Nachyliła się
bliżej rozkładu, żeby lepiej widzieć i dopiero wtedy poczuła, że chłopak trzyma
ją za rękę. Poczuła jak się rumieni. To nie było do niej podobne. Nie myślała
jednak o tym długo, bo musiała się skupić, żeby przeczytać małe literki. Nagle
ją olśniło. Przecież Lucas lubi Science Fiction. Zaczęła szukać filmów ze
znaczkiem rakiety. Znalazła! Wyprostowała się i wskazała na punkt na liście;
- Chodźmy na ten! – powiedziała z uśmiechem.
- Jesteś pewna? Nie wiedziałem, że lubisz tego typu
filmy…
- Z bratem kilka takich obejrzałam. Są ciekawsze, niż
te wszystkie dramy, nie dramy – odpowiedziała szczerze.
Jest idealna – pomyślał Lucas i ruszył do kasy
zakupić bilety.
***
Do seansu zostało ponad półgodziny, które ta dwójka
spędziła na pufach rozmawiając o wszystkim i o niczym. Carol kilka razy złapała
się na wpatrywaniu się w twarz Lucasa. Nie wiedziałam, że jest taki przystojny
– myślała za każdym razem, kiedy wyłączała się na jego twarzy. Mówił coś, a ona
potrafiła tylko śmiać się i potakiwać.
- Zanudzam? – spytał nagle, co wybiło ją z rytmu.
- Nie – od razu zaprzeczyła.
- To w takim razie co przed chwilą powiedziałem?
Nie wiedziała. Znowu poczuła się zakłopotana i
zaczęła się rumienić. No, ale co miała powiedzieć? Przepraszam, ale byłam zbyt pochłonięta gapieniem się na twoją
przystojną twarz? No chyba nie.
***
Carol nie spodziewała się, że film będzie podobać jej
się tak bardzo. Pomińmy fakt, że nie do końca rozumiała niektóre rzeczy. Na
szczęście Lucas wszystko jej tłumaczył. Wychodzili właśnie z sali, rozmawiając
o głównych bohaterach. Blondynka wybiegła przed chłopaka, uniosła plastikowy
kubek z colą i zaczęła mówić kwestię głównej żeńskiej postaci. Już myślała, że
pech jej odpuścił. Niechcący zacisnęła dłoń, w której miała kubek. Fontanna
słodkiego napoju spłynęła prosto na jej głowę. Włosy, cała twarz i ramiona –
wszystko było w coli! Spojrzała na Lucasa, który wytrzeszczył oczy. Kilka osób
się zatrzymało i zaczęli wlepiać swoje ślepia w blondynkę. Zaczęła się trząść i
poczuła jak zbiera się jej na łzy.
- Car… - zaczął Lucas, ale nie dokończył, bo
dziewczyna zaczęła biec w stronę wyjścia. Przepychała się miedzy ludźmi, a po
jej policzkach zaczęły spływać łzy. Co za
wstyd, co za wstyd, co za wstyd! – powtarzała bez przerwy w myślach.
Wybiegła na zewnątrz, gdzie nadal padał deszcz. Nie lało już tak bardzo, ale z
nieba nadal spadały krople wody.
- Carol, gdzie ty lecisz?! – usłyszała za plecami
znajomy głos. Tylko nie on – pomyślała i zaczęła biec szybciej. Nie wiedziała
dokąd biegnie, ale byle najdalej od Lucasa. Tak się jeszcze nie zbłaźniła przed
nikim. Jeszcze będzie go codziennie widywać w szkole. No porażka jakaś.
Niestety, nie pomyślała, że chłopak będzie od niej
szybszy. Złapał ją za ramię i pociągnął do tyłu. Zatrzymała się, ale wzrok
wbijała w bruk. Nie podniosła głowy.
- Czemu uciekłaś? – spytał.
- Zbłaźniłam się. Pewnie ci się podobało, że jestem
zawsze taka poukładana, pewna siebie, taka idealna, a tu proszę. Jedna wielka
fajtłapa, której nagle nie umie znaleźć języka w gębie, kiedy się o coś jej
zapytasz, która jest cała oblana colą. Bum. Cały czar prysł.
Niespodziewanie chłopak przyciągnął ją do siebie.
Odgarnął z jej twarzy niesforne kosmyki i schował je za ucho. Położył swoją
dłoń na jej policzku i złożył delikatny pocałunek na jej ustach. Kiedy ich
wargi się rozłączyły, chłopak się oblizał
- Posmak coli… Ciekawe dlaczego? – zaśmiał się. Carol
zrobiła się czerwona jak burak i zaczęła bić go delikatnie w klatkę piersiową.
- To wcale nie jest śmieszne – powiedziała z
przekąsem.
- Jak nie jest, jak jest – Lucas znowu się zaśmiał i
przycisnął blondynkę do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz