- A ty tu co? Czemu tu jesteś?
Podbiegłam do przedpokoju i zobaczyłam moją przyjaciółkę, która
mierzyła nieprzyjemnym wzrokiem Davida.
- Właśnie wychodzę - odparł brunet i zgrabnie ją wyminął w progu.
- No, uciekaj dalej tchórzu! - wrzasnęła do niego.
- Rose, nie wydaje mi się, żeby był tchórzem. Mierzyłam się dziś z nim
wzrokiem i nie zamierzał odpuścić...
- Czemu ty go w ogóle bronisz? - spytała, łapiąc torbę podróżną, w
którą pewnie były spakowane moje rzeczy.
Właśnie! Dlaczego ja go bronię? Wcisnęła
mi torbę i weszła do środka, zamykając za sobą drzwi.
- Nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Po postu tak jakoś
wychodzi... - wzruszyłam ramionami. Rose zaczęła się rozbierać i wieszać rzeczy
na wieszak w przedpokoju.
- To ja ci powiem dlaczego. Bronisz go, bo wiesz, że ty też byłaś
chroniona, kiedy twoja mama zmarła. Ale nie myśl sobie, że skoro tu jestem, to
ci wybaczyłam, że spoufalasz się z tym tchórzem. Obiecałyśmy sobie coś w
pierwszej klasie liceum. Nie muszę ci chyba tego przypominać?
Pamiętałam. W pierwszej klasie, kiedy to David doszedł do naszej klasy
i nas po prostu olał, postanowiłyśmy, że my olejemy go jeszcze bardziej, że
będziemy dla niego chamskie itd. Prawdę mówiąc, to ja wyszłam z tym pomysłem.
Rose się tylko na to zgodziła, choć przez chwilę musiałam ją przekonywać. Kiedy
ona coś obiecuje to zawsze dotrzymuje słowa, bo taką ma zasadę... A to, że
rzadko obiecuje cokolwiek, to już inna kwestia.
- Dlaczego w ogóle tak ciągle go nazywasz tchórzem? - zagaiłam, kiedy
weszłyśmy do dużego pokoju.
- Skoro aż tak cię to ciekawi... W pierwszym dniu szkoły w pierwszej
klasie, David chciał do nas zagadać, ale usłyszał, jak na niego gadamy, a
raczej ty gadałaś i się speszył chłopak. Według mnie powinien podejść mimo to,
gdyby miał jaja... Potem zaczął z tobą rywalizować o te oceny, to ty zrobiłaś
się jeszcze bardziej na niego cięta, ja z nim nie rozmawiałam, bo ci obiecałam,
że tego nie zrobię i w dodatku było mi to na rękę. On nawet nie próbował się do
nas drugi raz odezwać, tchórz jeden. Niby facet, a jaj nie miał, żeby zagadać
do nas.
- Chwila. Czemu mówisz, że to ci było na rękę? - spytałam szybko. Rose
popatrzyła na mnie i szybko opuściła głowę. Do tej pory nie jestem pewna, ale
wydawało mi się, że brunetka się zarumieniła.
- B-Bo ty się zawsze z nim bardziej przyjaźniłaś...
Myślałam, że się przesłyszałam. Rose była o mnie zazdrosna?
Postanowiłam, że ją podpuszczę. Objęłam ją ramieniem i powiedziałam:
- Co mówiłaś, bo nie usłyszałam.
Rose odkręciła ode mnie głowę i powiedziała cicho:
- To już twój problem...
Ścisnęłam ją mocniej z radości. Niby przyjaźnię się z Rose od małego,
ale rzadko można u niej zobaczyć inne emocje, oprócz wściekania się na
wszystko. Rose była zazdrosna o naszą przyjaźń! Takie małe a cieszy.
- Mercy ja wracam na dół. Nie było mnie tam przez jakieś dziesięć
minut, więc na pewno wszyscy zdążyli się stęsknić za swoją okropną szefową - powiedziała
Judy, przechodząc koło nas. Kiedy już wyszła, zauważyłam, że moja przyjaciółka
zaczęła węszyć w kuchni. Podkradła się do kuchenki i włączyła piecyk.
- Widzę, że masz dobre jedzenie... Wpadłam w odpowiednim momencie! -
odezwała się, patrząc na łososia w piecu. - Chwilę się podgrzeje i będzie
pyszny!
Rose, jak zwykle, zawsze głodna. Byłam na nią zła, ale wolałam poruszyć
temat jej niezwykle dobrego kontaktu (wyczuj tu ostry sarkazm) z moją ciocią,
kiedy będzie zbyt zajęta żeby się złościć. Dlatego grzecznie poczekałam, aż zacznie
jeść. Nie musiałam czekać, bo moja przyjaciółka wyczuła, że coś jest nie tak i
sama zaczęła temat.
- O co jesteś na mnie zła? - spytała, zasłaniając usta, bo napchała się
łososia.
- O nic - wzruszyłam ramionami. - Po prostu chciałam ci podziękować za
nakablowanie o mnie cioci.
- Nie ma za co - uśmiechnęła się Rose. - To dla twojego dobra. Kiedy będziemy stare,
po czterdziestce to będziesz mi dziękować.
- Taa, tylko, że dzięki tobie nie mogę nigdzie wychodzić po szkole i
będę miała codziennie podwózkę do domu - przeciągnęłam się na fotelu i wstałam,
żeby usiąść naprzeciwko Rose przy stole.
- Tak w ogóle, to jak przytachałaś tą torbę z rzeczami z akademika?
Jakoś nie wydaje mi się, żeby ci się chciało.
- Nie chciało. Will mnie podwiózł - wzruszyła ramionami. Zdziwiłam się,
że blondyn mnie nie odwiedził razem z nią, ale Rose wyjaśniła to tym, że miał
coś jeszcze do załatwienia. Nie miałam zamiaru zabawiać mojej przyjaciółki.
Zajęłam się swoją robotą, czyli nauką do jutrzejszego testu. Oczywiście
jej o tym przypomniałam. Stwierdziła, że nie musi się uczyć, bo umie wszytko.
Podpuściłam ją i założyłam się, że nie napisze go na piątkę. Tak naprawdę
miałam zamiar zachęcić ją do zdobycia lepszej oceny. Rose nie lubi przegrywać
zakładów, a szczególnie kiedy są one o czekoladę. Szczerze mówiąc, moje życie
nie jest jakieś interesujące. Głównie kręci się wokół nauki. Moim priorytetem
jest dążenie do spełnienia mojego marzenia. To się dla mnie liczy najbardziej.
Nie tak jak dla większości dziewczyn - chłopcy. Oczywiście chciałabym mieć
kiedyś chłopaka, ale wiem jakie to jest rozpraszające, dlatego się tym tematem
raczej nie interesuje. Mam dość swoich problemów, które też mnie rozpraszają.
Jutrzejszy sprawdzian był z geografii, a przydało by się komuś
wyjaśnienie, gdzie tak naprawdę to wszystko się dzieje. Po ostatniej wielkiej wojnie
magicznej, Europa zamieniła się w jeden wielki kraj - Stany Zjednoczone Europy
(w skrócie USE), który został podzielony na 9 stanów, które właściwie wszyscy i
tak nazywają sektorami, bo nie mają swojej nazwy tak jak w Ameryce, tylko są
ponumerowane. Po III Wojnie Magicznej, Europa była bardzo zniszczona, a
szczególnie jej centrum. Eriwerno jest stolicą Sektora nr 1, który właśnie
obejmuje centrum Europy. Stolica znajduje się na terenie dawnej Austrii, ale z
powodu, że ten kraj został tak naprawdę doszczętnie zrównany z ziemią, cały
jego folklor i tradycje znikły. Na miejscu wielkich miast, pozostały tak
naprawdę ruiny, na których zbudowano nowe miasta. Takim miastem właśnie jest
Eriwerno, czy Sul Tower, z którego pochodzi Will. Kiedyś Rose w rozmowie z Willem wspominała, że Eriwerno powstało w miejscu przecięcia się dawnych szlaków handlowych, więc jak to miasto może być nowe? Otóż nie do końca jest tak nowe jak miasto, z którego pochodzi rodzina Whitlocków, które powstało od zera po ostatniej wojnie, stolica powstała na ruinach starego miasta, które właśnie było centrum handlu w dawnych czasach. Niestety, wszystkie wojny, które przetoczyły się przez Europę, zniszczyły doszczętnie to miasto. Oczywiście zostało wiele
znanych miast, które się ostało jak np.: Paryż, czy Berlin. Europa stała się
kontynentem anglojęzycznym. Wszędzie mówi się po angielsku, ale i tak w
krajach, których kultura nie została doszczętnie zniszczona, mówi się ich
rodowym językiem. Piszę tu o Europie, jako kontynencie, ale tak naprawdę nie
wszystkie kraje należą do USE... Tak właściwie to jeden kraj najbardziej wysunięty
na wschód. No ale, akurat oni zawsze stwarzali problemy w historii, więc nie
jest niczym dziwnym, że zrobili coś na przekór. Po wojnie nazwali swój kraj
Republiką wschodnią. Obecnie nadal mamy z nimi problemy, gdyż na początku tej
całej rewolucji, USE przyłączyło do siebie część terenu tego kraju. Nie było
żadnych sprzeciwień, aż do teraz. Wschód zaczął walczyć o zwrócenie jej
terenów. Zaczęły się powstania, a że USE powstało tak naprawdę po to, żeby
zapobiec kolejnej wojnie, to bez jakichkolwiek pytań oddaliśmy im ich stare obszary.
Mają oni też inny pogląd na magię. Co prawda, u nas nadal znajdują się ludzie,
którzy nie cierpią magów, ba! Znajdą się i tacy, którzy nie uważają nas za
ludzi, ale jest ich bardzo mały procent. W Republice jest ich pełno. Magowie,
których jest tam naprawdę mało, próbują uciekać do USE, przez zamkniętą
granice. To nie tak, że my się odcięliśmy od wchodu. To oni oddzieliła się od
nas. Nie znam się na tym, ale uważam, że to nawet lepiej, że się od dzielili.
Mam dzięki temu w środku jakieś poczucie bezpieczeństwa.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział bardzo króciutki, ale to dlatego, że jest spora dawka informacji o świecie Mercy, a nie chciałam Was przeciążyć ^^ Ze względu na to, że u mnie właśnie zaczęły się ferie, a nigdzie nie wyjeżdżam, mam więcej czasu na blogowanie :D Efekty mojego czasu wolnego można już zobaczyć w pierwszych dwóch rozdziałach, które zostały całkowicie przeredagowane. Odrobinkę zmieniłam ich treść, ale bardzo nieznacznie ;) Dodatkowo zakładka "O mnie" trochę się zapełniła, a zakładka "Na początek..." wzbogaciła się w update'a ;)
A w następnym rozdziale kolejna wycieczka. Czy okaże się ona również ogromną porażką, jak poprzednia? Wyczekujcie następnego rozdziału, który nie koniecznie pojawi się w weekend... Może nawet w tygodniu się pokazać, jak go dokończę c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz